Tak jak wspomniałam wcześniej, że wpisy o jarmarkach jeszcze będą, tak dziś pokażę Wam jak to wygląda w moim rodzinnym Gdańsku.
Na Targu Węglowym jak co roku stanęły drewniane domki. Każdy oferuje co innego, od ozdób świątecznych i dekorowanych pierników po wełniane skarpety. Ale po kolei…
Na całym Jarmarku nie brak atrakcji. Podświetlane instalacje takie jak wielkie bombki, bramy a nawet „świetlna” kareta zaprzężona w renifery, aż kuszą by zdobić sobie z nimi zdjęcie.
Na samym środku umiejscowiony jest „Anielski Młyn” z ruchomymi figurami Trzech Króli, Świętej Rodziny oraz aniołów.
Można też zjeść coś pysznego jednocześnie smakując potrawy z różnych krajów (m.in kuchnia hiszpańska, belgijska, węgierska, grecka czy alzacka). Można też napić się aromatycznego grzanca, herbaty w wielu ciekawych smakach czy po prostu gorącej czekolady.
Ciekawą atrakcją jest w tym roku Łoś Lucek, który mówi ludzkim głosem a nawet opowiada kawały.
Niewątpliwie jednak największy zachwyt u wszystkich wywołuje Gdańska Karuzela. Dwupoziomowa, pięknie ręcznie zdobiona, może zakręcić jednocześnie 78 pasażerów.
Przyznam się szczerze, że specjalnie czekałam z tym postem… aż spadnie śnieg. Powiedzcie sami czyż nie wygląda to bajecznie?