Minęły już ponad dwa tygodnie nowego roku, czas więc wreszcie na podsumowanie starego. Miałam to zrobić pod koniec grudnia ale jakoś do tej pory nie mogłam się zebrać. Tak jak w 2019 zaatakował mnie życiowy roler coster (oczywiście w pozytywnym znaczeniu i o tym możecie przeczytać → TUTAJ ), tak w 2020 cały świat zaatakował covid. Mam nieodparte wrażenie, że miniony rok upłynął mi głównie na oglądaniu „wyskakujących” co rusz wspomnień na Facebooku z przed roku czy dwóch. Usiadłam więc do komputera, zaczęłam analizować, przeglądać zdjęcia, zastanawiać się co mi się udało a co nie i tak wreszcie powstał ten wpis.
Zazwyczaj w każdym roku pierwszy miesiąc czy dwa przelatywały mi niemal z prędkością światła. W styczniu 2020 było trochę inaczej. Zaczęłam rok z rozmachem goszcząc w Ergo Arenie i oglądając Crystal – pierwszy akrobatyczny show na lodzie stworzony przez Cirque du Soleil. W lutym byłam na koncercie w Filharmonii Bałtyckiej gdzie miałam okazję wysłuchać światowego prawykonania utworu inspirowanego Sądem Ostatecznym Memlinga. Było cudownie.
Marzec miał być ekscytujący. I był, na początku. Pierwszy weekend spędziłam na Mazurach w przepięknym średniowiecznym Zamku Ryn, przerobionym na czterogwiazdkowy hotel spa. Pobyt z okazji Dnia Kobiet obfitował w liczne atrakcje takie jak prawdziwy bal na zamku (miałam nawet suknię balową), lekcje: tańca, golfa, samoobrony, jogi, a także konsultacje wizażystki, kosmetologa i zabiegi spa. To właśnie marzec miał rozpocząć kolejny rok intensywnych podróży. Pierwszy dzień wiosny miałam spędzić w Estonii, bilety miałam kupione też do Finlandii i Islandii, o operze i teatrze muzycznym nawet nie wspomnę. Niestety koronawirus pokrzyżował plany nie tylko mi, przyszedł lockdown i przez izolację narodową zostałam uziemiona w domu do maja.
Myślę, że to właśnie dzięki temu ponownie rzuciłam się w wir tworzenia makijaży. Wykorzystując moją dotychczasową wiedzę i trochę eksperymentując, powstały ciekawe charakteryzacje, które uwieczniłam na zdjęciach i filmikach oraz umieściłam tu i na Instagramie. Poszłam też o krok dalej i kupiłam nowe sprzęty m.in. lampę pierścieniową. Był to też czas kiedy praktycznie co chwilę odbierałam jakieś paczki z nowymi kosmetykami (do teraz nie zdążyłam przetestować wszystkiego).
W czerwcu obostrzenia nieco poluzowano i właśnie wtedy w ramach wspierania polskiej turystyki ponownie ruszyłam w świat spa. Tym razem przyciągnęła mnie Ustka. W długi weekend znalazłam się w luksusowym hotelu Grand Lubicz, gdzie korzystałam ze wszystkich atrakcji, jadłam pyszne rzeczy, kąpałam się w basenie na dachu. Prawdziwy relaks na pięć gwiazdek. Miesiąc później odwiedziłam kolejny hotel w Polsce – Hotel Krasicki, jedyny który zdobył prestiżowy tytuł World Luxury Hotel Award 2013. Gościłam w Apartamencie Napoleon, największym, najlepszym i najpiękniejszym w całym obiekcie. Pogoda też dopisała.
Reszta lata przeminęła leniwie, na wypadach za miasto i na plażę. Byłam też na Helu i we Władysławowie. Trzymałam na ręku motyle morpho. Jadłam lody bazyliowe w Hotelu Dwór Oliwski.
Później długo nic się nie działo, w zasadzie aż do grudnia. Na początku miesiąca zrobiłam śliczną sesję zdjęciową na Gdańskiej Starówce, w czasie Jarmarku Bożonarodzeniowego. Święta spędziłam kolejny rok z rzędu po za domem rodzinnym i kolejny raz na Mazurach. Wpadłam też na jeden dzień do ośrodka narciarskiego Kurza Góra i na pola gdzie miała miejsce bitwa pod Grunwaldem.
Tak więc, pokrótce. Wyjazdy do hoteli spa w Polsce – cztery. Wizyta w kurorcie narciarskim – 1. Łączna liczba odwiedzonych krajów – w dalszym ciągu 33. Liczba anulowanych biletów lotniczych – nawet nie chcę o tym myśleć. Liczba obejrzanych spektakli Cirque du Soleil – 1. Liczba wykonanych i obfotografowanych makijaży – niezliczona. Nowa zajawka – charakteryzacje.
Plan na 2021 rok? Nie ma, ale jest anegdotka: „Jeśli chcesz rozśmieszyć los, powiedz mu o swoich planach.”