Stolice Europy co roku prześcigają się w iluminacjach i dekoracjach świątecznych. Ogromne choinki rozmieszczone są na głównych placach, z budynków zwieszają się mieniące girlandy i wielkie bombki, rozświetlone są całe ulice.
Wraz z zachodem słońca rozpoczyna się niezwykły, swoisty spektakl świateł i kolorów a w powietrzu zaś unosi się zapach grzanego wina i cynamonu.
Londyn to nie tylko „wielkie oko”- 3 miejsca, które lubię szczególnie
Większość z Was była już pewnie w Londynie i to nie raz. To miasto przede wszystkim od zawsze kojarzy się z czerwonymi budkami telefonicznymi i autobusami, a od niedawna także z „wielkim kołem”, które również stało się symbolem. Dziś chcę Wam pokazać trzy miejsca w Londynie, które wcale nie są takie oczywiste, są fajną ciekawostką a mnie spodobały się szczególnie.
Jesień w Skandynawii II – Nyköping – tak blisko tak inaczej
Skandynawię najbardziej lubię wczesną jesienią. W zeszłym roku podobną porą byłam w Szwecji to i w tym nie mogłam sobie odmówić. Korzystając z oferty tanich lotów zaplanowałam podróż – z Gdańska do Sztokholmu – jednak… to nie o nim będzie w dzisiejszym poście.
Sztokholm jest piękny i po prostu trzeba go zobaczyć, ale jeśli już tam będziecie to w drodze powrotnej koniecznie zajrzyjcie do Nyköping. Miasteczko położone jest ok. 7 km od lotniska Skavsta, przy ujściu rzeki Nyköpingsan do Morza Bałtyckiego.
Berlin – Top 5 w kilka godzin
Zdarza Wam się tak, że trafiacie do jakiegoś miasta tylko na kilka godzin? Ja miewam tak często zwłaszcza przy przesiadkach i przerwach między lotami. Często miejscem przesiadkowym jest główny dworzec lub trzeba się przemieścić z jednego lotniska na drugie przejeżdżając przez centrum miasta. Ponieważ jesteśmy wtedy „w biegu” nie ma możliwości zaplanowania dokładnego zwiedzania, aby jednak tych kilku godzin nie zmarnować, warto przygotować sobie listę ciekawych miejsc, które znajdują się „na trasie” i są od siebie położone stosunkowo blisko.
Dziś wskażę Wam pięć miejsc „must see” w Berlinie idealnych właśnie jeśli macie niewiele czasu.
Smak kawy i risotto, czyli… ciao Bergamo!
Tak jak już pisałam w poprzednim poście, w Bergamo warto czasem „zabłądzić” gdzieś w wąskich, bocznych uliczkach. W uliczkach, które z gracją serwują nam całą „włoskość” miasteczka, to właśnie tam znajduje się większość najlepszych kawiarenek, restauracji i sklepików, które kuszą zapachem świeżej kawy i słodkich ciasteczek. Być we Włoszech, nie wypić espresso i nie zjeść risotto to trochę jakby być w Paryżu i nie wjechać na wieżę Eiffla.
Miasteczko nie jest duże. Pogoda była tego dnia przepiękna, więc wędrowałam tak sobie powoli „chłonąc” słońce, mijając zaparkowane co kawałek kolorowe włoskie skutery oraz podziwiając widoki. Postawiłam na bardzo leniwy dzień, który przecież pierwotnie miał wyglądać zupełnie inaczej. Nie żałuję jednak, bo to była świetna decyzja.