Naantali – miasteczko jak z pocztówki

Było o domkach Muminków, teraz też będzie o domkach ale nieco innych, choć jak dla mnie równie bajecznych. Mowa o miasteczku Naantali. Jak już pisałam wcześniej do Naantali bez problemu dostaniemy się autobusem komunikacji miejskiej, tylko jeden przystanek, więc na pewno się nie zgubicie. Miasteczko jest niewielkie, co nie znaczy jednak, że nudne!

Cicha przystań

Wirtualnie dziś Was po nim oprowadzę a zaczniemy od portu. Skupia się tam przeważająca  większość restauracji, kafejek i sklepików serwując rozmaite pyszności. Ludzie siedzą przy stolikach, popijają kawę i przekąszają co nie co, dyskutują. Promienie słońca tańczą na wodzie a zacumowane łódki delikatnie się kołyszą. Mimo, iż jest to najbardziej gwarne miejsce w okolicy, to i tak odczuwa się tu niesłychany wprost spokój.

Punkt z widokiem

Oczywiście oprócz kolorowych domków, w których mieszkają ludzie a także mieszczą się nieduże sklepiki, w Naantali znajdziemy również inne atrakcje. Chociażby ta niepozorna drewniana, żółta wieżyczka, która jest jednocześnie idealnym punktem widokowym, skąd pięknie widać most na wyspę Kailo i cumujące żaglówki. Wieżyczka przez swoje „ażury” wyglądem przypomina trochę altankę. Musiała zostać odmalowana tuż przed moim przyjazdem, bo biel niektórych elementów, aż biła po oczach a w powietrzu unosił się jeszcze zapach świeżej farby. Przyjemne miejsce, warto było się tam wdrapać.Z tego miejsca jak na dłoni mamy widok na wzgórze, na którym stoi kościół z 1462 roku z kamienną barokową wieżą (wieżę widać praktycznie z każdego miejsca w mieście).

Historia na wyciągnięcie ręki

Hiilola Muzeum Naantali położone na Starym Mieście, to dom XIX-wiecznych wnętrz, odzwierciedlających styl życia mieszczaństwa w tym małym miasteczku. Muzeum czynne jest od wtorku do niedzieli w godz. 11-18 a wstęp kosztuje 5 euro.

Instagramowy raj

Całe miasteczko jest niezwykle kolorowe. Od standardowych skandynawskich żółtych i czerwonych domków, po błękitne, miętowe a nawet cukierkowo różowe, do wyboru do koloru. Jeśli chcecie nasycić oczy i aparaty fotograficzne tymi pocztówkowymi, drewnianymi, fińskimi domkami koniecznie wejdźcie na ulicę Mannerheiminkatu. To jakby główna arteria oraz według mnie skupisko najciekawszych „okazów”. Wąskie, brukowane uliczki tworzą niepowtarzalny urok, a na Starym Mieście każdy budynek… ma własną nazwę.

You may also like

Dodaj komentarz